4 lipca 2010

Jezus - mit

Cytaty z książki Mitologia chrześcijaństwa: Kryzys wiary chrześcijańskiej (Rosa Peter de)

Część 3

Uczeni profesorowie kłócą się ze sobą, jak na przykład pani Marple i Hercules Poirot, każde z diablą przebiegłością argumentując za swoim osobistym punktem widzenia. Gdy jedno mówi o autentyczności któregoś zespołu tekstów ewangelicznych, drugie wyszukuje zespołu pozostającego w opozycji. Oboje czynią wszystko, by zbudować przekonujący obraz, który adwersarz łatwo „rozbija” na podstawie tekstów, które uważa za bardziej autentyczne, a które włącza do swojego obrazu.
Powodem całego tego zamieszania jest fakt, że Nowy Testament jest pełen sprzeczności. Umarła dawna idea, że wiara spoczywa na fundamencie historycznie ścisłych Ewangelii. (str. 68)

Narodzenie z dziewicy, brane dosłownie, czyni historie genealogiczne sprzecznymi samymi w sobie. Kluczem do Ewangelii jest bowiem, że Jezus był żydowskim Mesjaszem, to jest nasieniem Dawidowym. Tymczasem skoro Maria poczęła bez nasienia męskiego, Jezus nie był nasieniem Dawida. A skoro nie był z plemienia żydowskiego, nie mógł być Mesjaszem. (str. 69)

Po zmartwychwstaniu a przed wniebowstąpieniem Jezus powiedział „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mateusz 28:19). Jak mógł wspominać chrzest, Trójcę Św., nawrócenie niemojżeszowych, skoro wszystkie te pojęcia stały się dla jego uczniów jasne dopiero w kilka lat później? (str. 72)

W swojej wypowiedzi w „Problemach Nowego Testamentu”, Francis W. Beare mówi o najistotniejszej z cech Ewangelii Mateusza: on nie waha się wkładać słów w usta Jezusa. Ale faktem jest, że wszyscy ewangeliści ukazywali Jezusa mówiącego to, co oni chcieli, żeby Jezus mówił i to w sposób, w jaki oni chcieli, żeby mówił. (str. 76)

Jak na ironię Jezus cierpiał z rąk nieobrzezanych niemojżeszowych, których nigdy nie chciał spotkać. Musiał widzieć ich rolę w swojej śmierci jako bardzo kłopotliwą. Z tego powodu bardzo mało prawdopodobne jest, by kiedykolwiek powiedział swoim wyznawcom „Weźcie swój krzyż i pójdźcie za mną”. Komu mogło się śnić, że Jezus, głosiciel królestwa Bożego, zbawca Izraela, zginie z rąk pogan? Ale tak się stało. Poganie stali się dla późniejszej teologii narzędziami zbawienia, w którym mieli nie uczestniczyć. (str. 89)

Jednym zdaniem to chrześcijanie byli prekursorami nazistów; to papieże podsunęli Hitlerowi niektóre z jego „najlepszych” pomysłów. A cała rzecz była drobiazgowo przygotowywana już w samych Ewangeliach.
Ten aspekt chrześcijańskiego mitu jest tak niegodziwy i tak nieprawdziwy dla pamięci Jezusa, że musi zostać usunięty. Jak napisał Klausner: „Żydzi jako naród byli o wiele mniej winni śmierci Jezusa niż Grecy jako naród – śmierci Sokratesa… I choć minęło tysiąc dziewięćset lat świat nadal mści się za krew Jezusa Żyda, na jego współziomkach, Żydach, którzy już zapłacili karę i wciąż ją płacą w rzekach i potokach krwi.”
Te słowa napisano przed Holocaustem. (str. 91-92)

Faktem jest, że Jezus był Żydem, Żydem z I wieku, a nie późno XX-wiecznym chrześcijaninem. To jest oczywiste, ale oczywistość jest najważniejsza i łatwo ją przeoczyć. Żydzi nie bardziej niż chrześcijanie lubią przypominanie, że Jezus był Żydem. Zbyt wiele wycierpieli w skutek chrześcijańskich pogromów. Nienawidzili Jezusa za jego antysemityzm i za jego wiarę we własną boskość. W rzeczywistości obie te sprawy nie były autentyczne. Imię „Jezus”, grecki odpowiednik imienia „Jozue” (Jahwe Wybawi) było popularne wśród Żydów od czasów perskich, aż do końca pierwszego wieku n.e. Od tego czasu żydowscy ojcowie nadawali imię Jezus swoim synom z taką samą chęcią jak chrześcijanie imię Nerona. (str. 94)

Jezus był prawie za bardzo Żydem. Utrzymywał, że wszyscy dobrzy niemojżeszowi będą mieli udział w błogosławieństwach królestwa niebieskiego, zupełnie inaczej niż ekskluzywny Kościół chrześcijański, który przez wieki twierdził, że Żydzi i nieochrzczeni nie mogą pójść do nieba. Mimo to, relacje rasowe nie były mocnym punktem Jezusa. Nie lubił niemojżeszowych. Ani razu nie wyciągnął ku nim przyjacielskiej ręki. Ostrzegał swoich uczniów, by nie zbliżali się do nich (Mateusz 10:5).
Dla ewangelistów, piszących greką dla mówiących greką czytelników, stanowiło to nie lada problem: jak przyciągnąć pogan do Kościoła? Jak im wyjaśnić, że Jezus, który traktował ich źle podczas swego nauczania miał teraz być ich Panem i Zbawcą?
Jedynym sposobem było włożenie w Jego usta słów: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody” (Mateusz 28:19). Jak wskazał Vermes: „ Nie da się pogodzić Jego ksenofobii z ustanowieniem misji apostolskiej do narodów”. (str. 98-99)

Aby Bóg Ojciec, Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba, pozwolił na to – jest nie do uwierzenia. Jego wstyd nie polegał bynajmniej tylko na tym, że Go obnażono. Symbol przymierza w Jego ciele uczynił z niego przedmiot kpin dla mężczyzn i kobiet, dla Żydów i pogan. Czy taki był posłaniec Boży? Nic dziwnego, że pytał w krzyku tak zdławionym, że niektórzy go nie słyszeli „Boże mój, czemu mnie opuściłeś?” Z tym nie da się porównać ani jeden wers żadnej greckiej tragedii. Spada na nas jak nigdy wcześniej nie słyszany krzyk nocnego ptaka. Czy to był lament czy skarga? Czy był to wyraz zgorzknienia czy udręki, zwątpienia, złości, zdziwienia czy oszołomienia? Marek tego nie mówi. Jedno jest jasne: Jezus poddany ostatecznej próbie, umiera bez pociechy religii, przy Bogu śmiertelnie cichym. (str. 100)

Wyobraźmy sobie nawróconego, słyszącego o śmierci Jezusa po raz pierwszy. Na pewno chciałby zapytać „Czy mówił coś na krzyżu?” Opowiadający przez chwilę byłby cicho. A potem – Powiedział: „Boże mój, Boże mój, czemu mnie opuściłeś?”. Słuchający nie mógłby uwierzyć własnym uszom. „Nic więcej?” Nic – odpowiedziałby opowiadający, potrząsając głową. Nawrócony byłby tak zszokowany jakby usłyszał, że ostatnimi słowami Jezusa były „Boże, ty świnio!” (str. 100)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz