22 lipca 2010

Etyka w obliczu końca

Cytaty z książki Mitologia chrześcijaństwa: Kryzys wiary chrześcijańskiej

Część 4

Jeremiasz w „Teologii Nowego Testamentu” napisał: „Nie mamy ani jednego powiedzenia Jezusa, które by odsuwało koniec w odległą przyszłość… W Ewangeliach synoptycznych natrafiamy na najwcześniejszą warstwę królestwa, w której eschatologiczny czas niedoli i następujące po nim objawienie królestwa Bożego spodziewane są szybko.”
Co z tego wynika? Według Jeremiasza: „Czyż nie musimy przyznać, że Jezusowe oczekiwanie na rychły koniec było jedynym, które pozostało niespełnione? Uczciwość i poszanowanie prawdy zmusza nas do dopowiedzi Tak. Jezus oczekiwał, że koniec nastąpi wkrótce.”
Stwarza to dla chrześcijan bardzo poważną trudność, z którą tylko niewielu chce się konfrontować. Jezus nigdy nie zamierzał zakładać Kościoła. Jego praca polegała nie na zapoczątkowaniu czegokolwiek, lecz na skończeniu wszystkiego. Kler, który twierdzi, że jego autorytet pochodzi poprzez apostolską sukcesję od kategorycznej woli Jezusa, myli się całkowicie. (str. 105)

Czas płynął, pokolenie Jezusa niezgodnie z przepowiednią zmierzało do grobu. Chrześcijanie nie mieli wyboru oprócz reinterpretacji przypowieści o apokalipsie, jak gdyby ich zadaniem było ostrzegać, by być zawsze gotowym na nadejście królestwa Bożego.
Pomimo, że Kościół próbował i nadal próbuje czynić wiele dla uduchowienia Jezusowego proroctwa, prawdą jest, że oczekiwał czegoś konkretnego, końca świata. Oto, co czyni go obcym w naszych czasach. (str. 106)

Próbować wyrwać Jezusa z Jego czasów i przenieść do naszych to, używając porównania Schweitzera, jakby wyciągnąć korzenie wodnej rośliny i oczekiwać jej kwitnienia. „Stwierdzamy tutaj, pisze Schweitzer, że historyczna znajomość osobowości i życia Jezusa nie będzie pomocna, lecz nawet może być obrazą religii.”
Jezus zbyt był człowiekiem swego czasu, by łatwo go można było dopasować do jakiegokolwiek innego. Dla nas główne źródło zakłopotania leży w tym, że On nie przejawiał żadnego zainteresowania światem, bo nie wierzył, by ten miał trwać nadal. Nie założył Kościoła, by służył światu, ponieważ już nie miało być świata, któremu możnaby służyć. (str. 106-107)

Jeśli jest coś zabawnego w przypadku sekt millenarystów, to to, że składały się one z ludzi dziwnych dla swoich sąsiadów. Twierdzili, że coś wydarzy się wkrótce, być może konkretnego dnia, a tylko niewielu z ich otoczenia brało sprawę poważnie.
W czasach Jezusa każdy Żyd brał poważnie oczekiwanie na kataklizm; niezgoda panowała jedynie odnośnie terminu. Chociaż Jezus nigdy nie podał dokładnej daty, to dawał do zrozumienia, że stanie się to bardzo szybko – i tu się mylił. (str. 111)

Dziś wszelkie postanie adwentyzmu stanowią anatemę dla Kościoła. Jeśli ktoś powie, że Jezus przyjdzie ponownie za naszego życia, zostanie prawdopodobnie uznany za głupca. Ale nawet głupiec powtarzałby tylko słowa wypowiedziane przez Jezusa. Jeśliby sam Jezus przyszedł incognito i ogłosił nadejście Chrystusa, również jego uznałoby za szaleńca, choć może nie tak wojowniczego jak David Koresh.
Oryginalne nauczanie Jezusa i immanentnie złączone z nim oczekiwanie końca zostało zmienione. O tym nie możemy wątpić. (str. 112)

Aby pojąć, czego Jezus żądał od swych współziomków Żydów trzeba wyobrazić sobie poniższą paralelę.
Proroczy świecki katolik podróżuje do Rzymu, by prosić Watykan o wycofanie prawa kanonicznego, papieża, hierarchii, sakramentów, rejestracji małżeństw i głoszenia tylko łagodności, pokory, czystości serca. Byłby najbardziej katolickim z ludzi – bo czyż nie są błogosławieni ci, którzy są w sercu katolicyzmu? Równocześnie byłby najmniej katolickim z ludzi, bo jakże katolicyzm przeżyłby bez praw i światowego rządu?
Watykan poprosiłby niezwłocznie władze włoskie o deportowanie tego proroka. Taki sam los przypadłby oczywiście Jezusowi, gdyby powrócił. Na pewno chciałby zrozumieć, jaki związek istnieje pomiędzy Jego etyką a prawami Stolicy Apostolskiej czy któregokolwiek kościoła chrześcijańskiego. (str. 116)

Uczniowie Jezusa mieli nie myśleć o przyszłości z powodu, który niewielu czytelników Ewangelii sobie uświadamia: przyszłości miało nie być. Nie nakłaniał ich do ufania, że Bóg da im wszystko czego będą jutro potrzebować, ale do ufania, że nie będzie jutra – a przynajmniej nie dość tych dni jutrzejszych, żeby się o nie martwić. (str. 118)

W praktyce chrześcijanie wolą nauczanie żydowskie od Jezusowego. Nauczanie rabinistyczne jest wyważone podczas gdy Jezusowe gwarantuje katastrofę osobistą, rodzinną i społeczną. To, co spowodowało, że etyka Jezusa była nie do przyjęcia dla Żydów, tak samo czyni ją nieakceptowalną przez chrześcijan. Ale reputacja Jezusa jako Syna Bożego jest tak wielka, że jego wyznawcy uznani byliby za głupców zarówno wątpiąc, jak i praktykując tę etykę. (str. 119)

Jezus nigdy nie myślał o seksie jako o grzechu: to był przecież środek kontynuowania rasy. Pod tym względem Jezus był lojalnym Żydem. Inaczej niż chrześcijanie przez półtora tysiąclecia, uważał że seks jest dobry sam w sobie i nigdzie nie zalecał celibatu. Był przeciwny seksowi tylko ze względu na swoją eschatologię. Seks był zbyteczny, bo rodzina i dzieci były zbyteczne. Był to czas aniołów, które miały otwierać drzwi do świtającego już królestwa niebieskiego.
Także dla św. Pawła seks był dobry. W przeciwieństwie do papieża, zalecał go swoim wyznawcom po prostu jako więź między małżonkami, niezależnie czy był w tym zamiar prokreacji, czy nie. Ale uwzględniając bliskie przyjście Pana nie było czasu ani potrzeby żenić się, ani tym samym, mieć dzieci. Jeśli ludzie byli związani małżeństwem, powinni w nim trwać. Jeśli nie, to nie. Zaletą celibatu było to, że uwalniał on daną osobę, dzięki czemu mogła przeszukiwać niebo na okoliczność powrotu Pana. (str. 120)

Z pewnością Boża świętość i ojcostwo czyni ważnym po wsze czasy wymóg, byśmy kochali naszych wrogów, wybaczali innym, jak i nam wybaczono, itd. Była to wspólna etyka judaizmu, która poprzez Jezusa ukształtowała wartości osobiste cywilizacji Zachodu.
Lecz niektóre z nakazów Jezusowych wychodzą poza to co buduje wspólnotę ku temu co neguje wszystkie próby skonstruowania trwałego porządku społecznego. Można by dowodzić, że wskutek jego ekstremizmu, Jezus podkopuje rzeczywistą etykę, która jest do pewnego stopnia jak polityka, sztuką wykorzystywania możliwości. Ekstremalna moralność zawsze demoralizuje. (str. 122)

Nawiasem mówiąc, w zachowaniu Jezusa jest więcej do skrytykowania, niż chrześcijanie sądzą.
Trudno jest wyjaśnić zaślepienie, które nie pozwala widzieć im tej jego mniej atrakcyjnej strony. Jedynym wytłumaczeniem może być pranie mózgu w dzieciństwie. Skoro Jezus był Bogiem wcielonym, to jest samym dobrem, wszystkowiedzącym i oczywiście poza wszelką krytyką. Wszelka brzydota jest nie do pogodzenia z aryjskim blondynem, miłym Jezusem z tysiąca hymnów. (str. 123)

Jezus nie przynosił nowiny społecznej z tego samego powodu, dla którego nie założył Kościoła. Patrzył w przyszłość i nie widział tam niczego. (str. 123)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz