14 kwietnia 2008

Kosmatek vs. Zima 2

Padał pierwszy śnieg. Drobne płatki wirowały na wietrze, ziemia powoli znikała pod białą kołderką. Świeży puch skrzył oślepiająco w promieniach ciepłego jeszcze słońca. Miś Kosmatek patrzył przez okno. Skulony przy grzejniku, mamrotał pod nosem.

- Malowniczo, gawra… Próbujesz przypodobać się sielskimi obrazkami? Myślisz, że uwierzę w twoje dobre zamiary? Śnieżny puszek, saneczki, gwiazdeczki, bałwanki, mikołajki, harce, kuligi… - niedźwiadek umilkł na chwilę, po czym smętnie zanucił.

- Pędzi, pędzi kulig, niczym błyskawica.
Hej, ciągnie sanki Ursus, w środku pijanica.
Hej, ciągnie sanki Ursus, w środku pijanica.
Jadą, jadą dzieci, dzieci bez rodzica.
Hej, zaraz ostry zakręt, będzie i kaplica… - Kosmatek odchrząknął.

- Dobrze wiem, co naprawdę knujesz, Zimo! Szykujesz zaspy, przez które z trudem będę przedzierał się do pracy, śnieżyce z lodowatym wiatrem prosto w oczy, spękane od mrozu wargi, oblodzone chodniki, długie, nudne wieczory i… - tu głos mu się załamał – śnieg. Tony białego, przeraźliwie zimnego i obrzydliwie mokrego śniegu! – dreszcz wstrząsnął ciałem Kosmatka. – Terroryzujesz mnie tak, co roku! Dość tego! Zaskarżę, zniszczę i upokorzę! Będziesz czołgać się w ciepłym wiosennym błocku, będziesz cierpieć prażona promieniami słońca, będziesz… hmmm… będziesz robić dużo nieprzyjemnych rzeczy, na które z całą pewnością nie masz ochoty! O tak! Zniszczę cię Zimo! Słyszysz?! ZNISZCZĘ CIĘ!!!

* * *

Wielka Sala Narad (z Klimatyzacją i Innymi Bajerami) powoli wypełniała się przedstawicielami zwierząt z Lasu i Przyległości. Każdy chciał dostać się jak najbliżej mównicy, więksi próbowali przebić się do przodu siłą, mniejsi przemykali im między nogami. Panował nieopisany zgiełk i rozgardiasz. Szum rozmów mieszał się ze zgrzytem przesuwanych krzeseł, piski przydeptywanego leśnego drobiazgu ginęły wśród pomruków i warknięć grubego zwierza.

Na ścianie, nad mównicą, przypięty szpilkami do bordowej kotary, wisiał wielki, kartonowy napis:

______________________________
TIEPŁOLUBY WSIECH STRON, SOJEDINIAJTIES’!

I Ogólnoleśny Zjazd

Partii Radykalnych Przeciwników Zimy
______________________________

Do mównicy zbliżył się Miś Kosmatek we własnej, włochatej osobie, a przez salę przeszedł szmer wzajemnych uciszeń.

Niedźwiadek ubrany w hawajską koszulę na gołe futro, wyglądał jak uosobienie Ciepła, Lata i Radosnych Pikników Na Plaży. Popatrzył ciepło na zebranych i rozpoczął płomienną przemowę:

- Towarzysze! Obywatele! Ludu przeciwny zimnicy![*1] Witam was w imieniu Komitetu Centralnego Partii Radykalnych Przeciwników Zimy, który na swoim pierwszym, plenarnym posiedzeniu oddał ster Partii w dobre łapy. W moje łapy! – wymownym gestem miś wzniósł przednie kończyny w górę, by każdy mógł się przekonać o czym mówi.

- Niech żyje! Brawo! – radosne okrzyki wybuchły na sali. Kiedy wiwaty ucichły miś kontynuował.

- Wielokrotnie słyszymy wymagania, ażeby kierownictwo Partii mówiło mieszkańcom Lasu nagą prawdę. Mówimy prawdę. Mówimy prawdę i dzisiaj. Mówimy: „Czarne jest czarne, a białe jest zimne!”

- Władza dla mas ciepłego powietrza!

- Opieramy się na woli milionów. Dzięki temu mogliśmy pójść naprzód i osiągnąć sukces, który przysporzył nam szacunku i uznania w świecie. W krótkim czasie udało nam się zewrzeć szeregi i odeprzeć Zimę na ponad miesiąc! Tylko dzięki nam i naszej działalności Zima przyszła dopiero teraz! Jest to fakt niepodważalny, którego nie kwestionuje nikt, nawet nasi wrogowie! A niestety są tacy! – rozległy się wzburzone pomruki słuchaczy – Wątpicie? A jednak! Mówią oni, że Zima jest potrzebna! Że, co gorsza, jest konieczna i nic nie da się przeciwko niej zrobić!

- Kłamią! Lód nie dla ludu!

- W ciągu ubiegłych lat nagromadziło się w życiu Lasu wiele śniegu, wiele lodu i bolesnych wywrotek. Wierzę Towarzysze i Obywatele głęboko, że te lata minęły bezpowrotnie w przeszłość. Dla nas, ludzi Partii, troska o prostego zwierzaka, o zwykłym, ale jakże wrażliwym na chłód sercu, troska o lepsze jego życie, o lepszy jego los i przyszłość, jest sprawą najświętszą! Jeśli nam pomożecie, to sądzę, że ten cel uda nam się wspólnie osiągnąć. Jak, pomożecie?

- Hurra! Pomożemy!

- Nadeszła godzina ciężkiej próby. Próbie tej musimy sprostać. Dowieść, że wiecznego ciepła jesteśmy warci. Wszystkie swe siły! Wszystkie swe zdolności! Wszystkie swe myśli i uczucia poświęcimy walce o zwycięstwo! Wielkie zwycięstwo nad Zimą!!!

- Hurra! Precz z Zimą! Precz z chłodem! Precz ze śniegiem! Precz ze wszystkim!

- A żeby ją anomalia pogodowa!

- Zima na Madagaskar!!!

* * *

Kosmatek, jeszcze długo po zakończeniu wiecu, odbierał gratulacje od członków, zwolenników, sympatyków, przechodniów i gapiów. Kiedy wszyscy w końcu wyszli, miś ubrał szalik i wierną czapkę uszankę, westchnął „Byle do wiosny” i poczłapał do domu przez śnieżną zawieję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz