14 kwietnia 2008

W autobusie

Pasażerowie: Zmęczeni panowie
Zmęczeni panowie wracają do domów wieczornymi autobusami. Zwykle dobierają się w pary, czasem tylko są nieparzyści i nieszczęśliwi. Zawsze są tacy sami: wąsaci, ogorzali, z wełnianymi czapkami „żulówkami” chwiejącymi się na czubkach głów. Zmieniają się tylko ich twarze.
Zmęczeni panowie siadają na tyłach autobusu, moszczą się w siedzeniach szeleszcząc spłowiałymi reklamówkami, a wokół nich rozpływa się zapach skwaszonego potu i przetrawionego alkoholu. Gdy już rozsiądą się wygodnie, wydają pełen aprobaty pomruk, a po chwili słychać „kssyk-krrrk” i znów „kssyk-krrrk” – podwójny odgłos otwieranego piwa.
Jeśli wsłuchać się w rozmowę zmęczonych panów, można dojść do wniosku, że wbrew pierwszemu wrażeniu jednak mówią oni po polsku, a przynajmniej w języku bardzo do polskiego podobnym. Wymaga to jednak dużego wysiłku i skupienia. Można za to przeprowadzić bardzo ciekawy i pouczający eksperyment pod tytułem „Jak obcokrajowcy odbierają mowę polską, naszą ojczystą”. Rzeczywiście. Świszczenia, szeleszczenia, mlaśnięcia, ni w ząb nie do pojęcia.

Pasażerka: Czapka
Czapka wsiadała zawsze na trzecim przystanku, pod centrum handlowym. Przykuwała wzrok. Cienka jak skarpeta, ściśle przylegająca do głowy, naciągnięta do granic nie zakrywała nawet uszu. Biała w czarne cętki wyglądała jak jajo irbisa.
Kiedy zrobiło się cieplej czapka przestała jeździć autobusami.

Pasażer: Przystojniak
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem go w autobusie, zajmował już moje ulubione miejsce na tylnym kole. Z konieczności usiadłem gdzie indziej, tak, by mieć możliwość dokładnego przyjrzenia się bezczelnemu osobnikowi.
Nie dość, że zuchwalec przywłaszczył sobie mój fotel, to jeszcze wyglądał jak uosobienie najgorszego koszmaru. Wysoki, szczupły, przystojny jak diabli i co najgorsze młodszy, pewnie nie miał nawet osiemnastu lat. No i te włosy! Długie do ramion, gęste, kręcone i kasztanowe. Zawsze o takich marzyłem, a ten tu je ma. W dodatku świetnie z nimi wygląda (w przeciwieństwie do mnie i moich smętnych, dawno ściętych, strączków).
Gdybym to ja w jego wieku mógł tak wyglądać! Żadnych kompleksów i podpierania ścian na dyskotekach. Żadnej nauki i żadnych nudnych, grubych książek dla przyjemności. Żadnego wyskrobywania własnej duszy w zeszytach w kratkę. Tylko kobiety, wino i śpiew. Przy czym z wina i śpiewu mógłbym zrezygnować. Ale jak pomyślę o tych naiwnych, niedoświadczonych siedemnastolatkach, czekających tylko na przystojnego księcia z wie.. na białym koniu. To uch!
Drugi raz spotkałem go na przystanku. Wsiadałem za nim do autobusu. „Skolny do Dąblowy, poplose” – powiedział kupując bilet.
Bóg jednak istnieje.

Pasażer: Pajączek
Jechał na siedzeniu przede mną, a dokładnie na jego zagłówku. Wędrował po niebieskiej tkaninie pokrowca w górę i w dół, a potem w kółko. Mały czarny pajączek, kuleczka z ośmioma nogami.
Pająki, osobliwie czarne, a na pewno rozgniecione przynoszą pecha. Mój organizm nie domagał się uzupełnienia niedoboru pecha, dlatego powstrzymałem odruch i cofnąłem uniesiony palec.
Pajączek popatrzył na mnie wyczekująco. Pomyślałem mu, że go nie zabiję, więc sobie poszedł.

Pasażer: Brakujące ogniwo
Na przystanku pojawia się grupka młodych, człekokształtnych samców. Pięciu osobników oznajmia swoje przybycie głośnym pokrzykiwaniem i pohukiwaniem, niekiedy spomiędzy nieartykułowanych dźwięków można wyłowić pierwociny prymitywnego języka. Entuzjastyczne okrzyki w rodzaju „uuk”, „uuju” i „uurwa” używane do porozumiewania się ze współtowarzyszami świadczą o rodzącej się inteligencji i zaczątkach więzi społecznych u tych najbliższych krewniaków człowieka.
Dorastające samce tego gatunku łączą się w grupy liczące od kilku do kilkunastu osobników. Na czele każdej grupy stoi dominujący samiec. Inne samce mogą wdawać się w rywalizację z przywódcą i starać się pozbawić go władzy. Zwykle rywalizacja polega na wyszczerzaniu zębów, dzikim wyciu i poszturchiwaniu, jednakże czasem dochodzi do rzeczywistej walki. Samce są względem siebie często agresywne, znane są przypadki, kiedy kilka samców zaatakowało i poważnie poraniło zbłąkanego obcego osobnika.
Z grupki przystankowych hominidów wyróżnia się zachowaniem i wyglądem jeden z nich. Najmasywniejszy, najgłośniejszy i najagresywniejszy. Z kępkami rudej szczeciny na podbródku. Rozdziela kuksańce pomiędzy mniejszych samców i kwiczy radośnie jeśli któregoś uda mu się wepchnąć w żywopłot. Na jego tępej i złośliwej twarzy pojawia się zębaty uśmiech.
Mój kocur, zaczął ostatnio dziko się zachowywać. Niszczy meble, oznacza teren sikami, drapie domowników. Chyba dojrzał. Biorę go niedługo do weterynarza. Na kastrację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz