10 kwietnia 2008

Zwierzeniec: Nadzieja

Zwierzeniec jest schronieniem dla rzadkich i dziwnych okazów psychicznej fauny. Spotkasz w nim jednak nie tylko wybryki psychiki, ale też psychotwory zwyczajne i zupełnie pospolite. Przeniesione z ludzkiej duszy, przesiedlone ze świata abstrakcyjnych pojęć, przybrały fizyczną postać.
Jeżeli usiądziesz na ławeczce w zwierzeńcowym parku, możesz mieć pewność, że niedługo przyplącze się do ciebie malutka, bezdomna nadzieja.

* * *

Nadzieja to zwierzę zagadkowe i pełne tajemnic. Pojawia się nagle. Budzisz się ze smacznego snu, lub idąc ulicą ocykasz się z zamyślenia i w jednej chwili spostrzegasz, że masz nadzieję. Z początku czujesz się jak dzieciak, który zamiast ciastka z kremem dostał miętowego cukierka. Ni to nagroda, ni łagodniejszy wymiar kary. W końcu czekałeś na coś większego i lepszego. Może myślałeś, że los się do ciebie wreszcie uśmiechnął i doczekałeś upragnionego „lepszego jutra”. Może pozazdrościłeś parze znajomych, którzy wspólnymi siłami oswajali miłość, lub chciałeś zwabić ptaka szczęścia, a okazało się, że możesz mieć tylko nadzieję. Ulotną, kruchą nadzieję.

Nie ma pewności, skąd właściwie bierze się nadzieja. Pesymiści twierdzą, że nie ma nadziei i „do diabła z tym wszystkim”. Realiści sądzą, że nadzieja rodzi się z niespełnionych pragnień i oczekiwań. Optymiści mówią, że nadzieja jest zawsze, wystarczy ją tylko rozbudzić. Ludzie szczęśliwi wcale się nad tym nie zastanawiają.

W każdym razie pojawienie się w naszym życiu nadziei jest zdarzeniem nieoczekiwanym i od nas samych niemal zupełnie niezależnym. Nadziei nie można kupić ani sprzedać, choć można ją dać, samemu jej nie mając i zabrać nic nie zyskując. Można też robić sobie nadzieję, ale taka zrodzona z rozpaczy samoróbka będzie złudna.

Prawdziwa nadzieja przypomina małego kotka. Przychodzi do ciebie, łasi się i mruczy, tak jakby mówiła „Będzie nam razem dobrze, tylko mnie miej. Będziesz mógł się mną opiekować, będziesz mógł mnie karmić, będziesz mógł mnie pielęgnować. A ja w zamian będę.” I patrzy na ciebie błagalnym wzrokiem, a ty nie masz serca jej porzucić. Choć rozum mówi ci, że to nie ma sensu, to jednak żywisz nadzieję i starasz się jej nie stracić, a w końcu przywiązujesz się do niej tak, że nie możesz bez nadziei żyć.

Mijają dni, miesiące, lata. Jesteś tylko ty i twoja nadzieja. Małe, ciepłe zwierzątko nadające sens twojemu życiu. Ognik wśród ciemności i szept pocieszenia. Słodka trucizna trawiąca duszę. Jedyna przeszkoda, by zacząć wszystko od nowa.

Nadzieja to nieustanne oczekiwanie. Na odpowiedni moment, na zmianę, na spełnienie. Nadzieja to wiara w sukces wbrew rozumowi, przewidywaniom i przeciwnościom losu. To dążenie do obranego celu, bez możliwości zmiany kierunku. Nadzieja daje poczucie sensu i choć sama nim nie jest, to może go zastąpić.

Żyjesz nadzieją, z nadzieją i dzięki nadziei. Ale dręczą cię wątpliwości. Czujesz się, jakbyś żył na kredyt. Czerpiesz siłę z mrzonek. Chcesz się uwolnić, mieć możliwość wyboru. Więc zabijasz nadzieję, a w zamian dostajesz rozpacz i strach. Bo nie ma już nic, bo nie będzie niczego. Tylko pustka, mrok i chłód…

* * *

Nadzieja jest jak kot. Ma siedem żyć. Odradza się zawsze z nową siłą i przynosi ze sobą światło, ciepło i otuchę. Bo nadzieję można zabić, ale naprawdę giną tylko ziszczone nadzieje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz